wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział VII

Gdy już uspokoiłam się i przestałam krzyczeć do poduszki, wstałam z łóżka i podeszłam do biurka. Nadal byłam w szampańskim humorze. Na biurku zobaczyłam duży, srebrny pierścionek z pomarańczowym oczkiem. Był to bursztyn, którego tak bardzo pragnęłam i który zdobyłam. "Tylko jeden", "został tylko jeden" - te słowa ciągle krążyły mi po głowie, bowiem tylko jeden kamyk dzielił mnie od uwolnienia tajemniczego chłopaka.
Teraz musiałam zastanowić się nad tym, jak wydobyć bursztyn z pierścionka tak, żeby nie rozsypał się na kawałki. Próbowałam pęsetą, jednak na nic to się zdało. Kamień siedział nieruchomo zatopiony w srebrze i nie miałam pojęcia, czym go wyjąć. W końcu zaprzestałam prób, postanowiłam, że pomyślę o tym później.
Napisałam smsa do Ash'a : "Gdzie jest drugi kawałek bursztynu?". Długo czekałam na odpowiedź. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Poszłam na dół coś zjeść - płatki czekoladowe na mleku - i wróciłam na górę. Dioda w moim telefonie migała co znaczyło, że przyszła do mnie wiadomość. Okazało się jednak, że to David napisał, że musiał wcześniej wyjść - nagłe wezwanie do pracy. Moja nadzieja zgasła. Wróciłam na dół i zrobiłam sobie herbatę z cytryną. Nagle usłyszałam znajomą melodyjkę - dzwonił mój telefon. Odstawiłam kubek na ławę w salonie i szybko pobiegłam na górę.
Dzwonił Ash. Przepraszał mnie za to, że dziś nie da rady już się ze mną spotkać, bo coś mu wypadło. A ostatni bursztyn jest bezpieczny. Wpadłam w złość. Jak najszybciej chciałam zdobyć ten cholerny kamyk, nie byłam w nastroju na zabawę. Postanowiłam pójść na spacer po plaży.
Gdy już tam doszłam, moją uwagę przykuł przystojny chłopak w budce z hot-dogami. Był opalony, wysoki, dobrze umięśniony i szczupły. Gdy podeszłam bliżej, zobaczyłam jego brązowe oczy i czekoladowe, kręcone włosy. Bardzo mi się spodobał. Specjalnie usiadłam przy stoliku niedaleko budki, żeby móc bezczelnie go obserwować.
Chłopak też od czasu do czasu zerkał na mnie i pięknie się uśmiechał. Miał śnieżnobiałe, proste zęby, które odcinały się od opalonego ciała. Gdy na plaży zostało mało ludzi, a w budce nie było już klientów, chłopak podszedł do mnie i zaczął rozmowę.
- Cześć, jestem Brad. Często na mnie patrzyłaś, kiedy pracowałem, więc postanowiłem zagadać.
- Czy to znaczy, że ty też mnie obserwowałeś? - zapytałam.
- Hahaha... Bystra i ładna. Jak masz na imię?
- Vanessa, ale wszyscy mówią na mnie Van.
- Miło mi Cię poznać, Van. Może dasz mi swój numer i kiedyś się spotkamy i pogadamy?
- Bardzo chętnie.
Kiedy dawałam mu swój numer, w przelocie zerknęłam na godzinę. Było już po ósmej wieczorem, David pewnie wrócił już z pracy i denerwuje się o mnie. Musiałam szybko wracać.
- Muszę lecieć, do zobaczenia Brad, miło byłe cię poznać.
- Ciebie też. Na razie.
Gdy szłam do domu, mój telefon za wibrował. Przyszła do mnie wiadomość. Na dodatek od Ash'a.
"Cześć mała, zaraz do ciebie wpadnę i porozmawiamy o ostatnim bursztynie. Całusy".
Nareszcie! Wyrzuciłam z głowy przystojnego Brada, zapomniałam o Ash'u. Przed oczami miałam tylko tajemniczą postać z jaskini. Zaraz dostanę kolejny kawałek kuli i nareszcie uwolnię chłopaka. Cała w skowronkach pobiegłam do domu. Postanowiłam, że od razu po wizycie Ash'a pójdę do jaskini.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz